Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Zanim zdążyliśmy dojechać do domu, lunął deszcz.

Ojciec wrócił z warsztatów, zjedliśmy obiad, a ulewa nie ustawała. Na próżno siedziałem przy oknie i wyglądałem Poliny. Wreszcie zniecierpliwiony zabrałem się do swojej laubzegi. Piłowaniu wtórował stukot maszyny do szycia: matka obrębiała prześcieradła. Ojcu te hałasy nie przeszkadzały. Odbywał swą poobiednią drzemkę z lekka pochrapując.

Ściemniało się i Tekla zapaliła wiszącą lampę, poczekała, aż szkło się nieco rozgrzeje, i wykręciła knot. W pokoju zrobiło się widno i przytulnie. W tej właśnie chwili zjawiła się Polina i Zenaida Mojsiejewna.

Ojciec zerwał się z otomany i zaspanym jeszcze głosem powitał obydwie siostry.

- Cóż to za nowiny
Zanim zdążyliśmy dojechać do domu, lunął deszcz.<br><br>Ojciec wrócił z warsztatów, zjedliśmy obiad, a ulewa nie ustawała. Na próżno siedziałem przy oknie i wyglądałem Poliny. Wreszcie zniecierpliwiony zabrałem się do swojej laubzegi. Piłowaniu wtórował stukot maszyny do szycia: matka obrębiała prześcieradła. Ojcu te hałasy nie przeszkadzały. Odbywał swą poobiednią drzemkę z lekka pochrapując.<br><br>Ściemniało się i Tekla zapaliła wiszącą lampę, poczekała, aż szkło się nieco rozgrzeje, i wykręciła knot. W pokoju zrobiło się widno i przytulnie. W tej właśnie chwili zjawiła się Polina i Zenaida Mojsiejewna.<br><br>Ojciec zerwał się z otomany i zaspanym jeszcze głosem powitał obydwie siostry.<br><br>- Cóż to za nowiny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego