rozwarła mi gębę i usiłowała wydostać biżuterię, przy okazji rozorywując mi gardło długimi, pomalowanymi na czerwono paznokciami - świetnie je pamiętam. Nic z tego nie wyszło, i było już ze mną kiepsko, ale mama w ostatniej chwili przypomniała sobie, że przy tej samej ulicy Dębowej, niedaleko poczty mieszka laryngolog. Siniałem już z lekka, gdy na wózku dowiozła mnie biegiem do gabinetu. Doktor spokojnie wysłuchał relacji, po czym nagle chwycił mnie za nogi i potrząsnął, trzymając głową w dół, zdaje się nawet trzepnął mnie lekko w kark. Pierścionek wyleciał na dywan, ja zwymiotowałem, po czym doktor pracowicie pędzlował mi gardło jakimś środkiem dezynfekcyjnym, żeby