Pobiedziskach mieszkała przecież jej babcia, matka ojca. Oczywiście. Oczywiście. Nagle, jak w łamigłówce po znalezieniu ostatniego, zagubionego kawałka, w jednej chwili wszystko ułożyło się na swoim miejscu<br>- Proszę - powiedziała z żarem, patrząc w roześmiane, szczere i przyjazne, znane od zawsze brodate oblicze. - Czy mogę pojechać z panem?<br>Zgodził się, oczywiście, z miłą chęcią. Powiedział, że teraz to dopiero się nagadają, za wszystkie czasy. Będzie, zresztą, wracał do Poznania jeszcze dziś, musi tylko odebrać od matki kosz jajek i wiadro czereśni.<br>Konrad, stojący obok z taką miną, jakby mu kto robił dotkliwą krzywdę, zawołał w tym momencie:<br>- Wspaniale! To ja też chciałbym jechać - czy