kawą zbożową, gdy wiatr był od Bohma, a raz ługiem, gdy wiatr był od Celulozy zaczęli wieść żywot słoneczny: ze słonkiem nadzieja na pracę budziła ich i ze słonkiem gasła.<br>Wychodzili z Wesołego Miasteczka we czwórkę, bo z Korbalem i Gawlikowskim, dzień cały leżeli na placu przed kantorkiem i wieczorem z niczym wracali.<br>- Swoich ludzi pchają, łobuzy! - klął Korbal przedsiębiorców. - Chadeków biorą. Trzeba w łapę dać.<br>Był przekonany, że cieślę stać na to. U takiego ze wsi, chociaż stęka i skrzypi, zawsze parę groszy się znajdzie. Jak on posmaruje, to z nim razem można się do roboty prześliznąć, i na to właśnie