z pretensjami, że w tym domu o niczym się go nie informuje, tłumaczyliśmy, że to wina jego słuchu, i wypominaliśmy mu, że nigdy nie chciał pójść do laryngologa. Matka miała więc koronny argument i bez obaw mogła mu odpowiadać: A co ty tam wiesz? Nie wtrącaj się.<br>Matka któryś raz z rzędu przeżywała swoją młodość, znów dyrygowała całym domem, olśniewała wszystkich elokwencją, obyciem, wspominała całe archanielskie zastępy amantów, kontakty z dramaturgami, niespełnione aspiracje reżyserskie. Natomiast ojciec, zamknięty w jasnym, południowym pokoiku z widokiem na ogród, wypalał paczkę klubowych i wśród gęstego dymu całymi godzinami ślęczał nad stosami akt, wyroków i orzeczeń. Od