popatrzyła dokoła z wysokości konia i dostrzegłszy Huberta, wezwała go na świadka. <br>- Proszę cię, mój chłopcze, ażebyś wyznał szczerze wszystko, coś tu widział, gdy cię zawezwą na sądzie ostatecznym przed oblicze Boga w chwili, gdy nasza sprawa będzie na wokandzie. Na wokandzie, to się tak mówi, prawda? <br>Tymczasem piękna panna z wolna zbliżała się do Huberta, zapinając rękawiczkę. <br>Gdy już była tuż przy nim, podała mu rękę, nachyliła się i pocałowała go w policzek. <br>- Do widzenia, kuzynku Hubercie - powiedziała z niezachwianym spokojem, który wydawał się najistotniejszą cechą jej poczynań.<br>Hubert oprzytomniał w sam czas, by podać jej rękę, gdy wsiadała na konia