opowieść. Potem chyba im się to znudziło, gdyż przewieźli go<br>do innego więzienia, do zbiorowej celi, gdzie ku swemu<br>zdziwieniu i radości Krzeptowski zastał Romana Stramkę.<br>Początkowo nawet się nie przywitali. Oficjalnie nie znali się i tę<br>wersję trzeba było utrzymać.<br> Po paru dniach zaczęli ze sobą rozmawiać. Na pytania, za<br>co są aresztowani, każdy z nich powtarzał te zeznania, które<br>składał na przesłuchaniu. Stramka mówił, że uciekł z Polski,<br>gdyż tam panuje okropny terror, a to, co przy nim znaleźli,<br>wręczył mu jakiś nieznajomy z gorącą prośbą, aby dostarczył<br>w Budapeszcie pod jakiś zmyślony adres. Do kurierstwa nie<br>mógł się przyznać