ile mi wiadomo (a wiadomości na ten temat miałem skąpe), były na ogół przedsięwzięciami na niewielką skalę. To już nie były te oficjalnie działające, wytworne przybytki rozpusty sprzed I wojny światowej, o których mi z ogniem w oku opowiadał podczas okupacji starszy kolega z "magistratu", pan M. zamiłowany varsawianista i za młodu bywalec tych imponujących zakładów. <br> Warszawskim Pigalle'em, czy może raczej Rue St. Denis była podówczas ulica Towarowa, najelegantsza w tej branży. Lokale na niej były wytworne, pięknie umeblowane, dziewczęta piękne, zadbane, dobrze opłacane i stale pod troskliwą kontrolą również dobrze uposażonych, "etatowych" lekarzy. Można tam było miło spędzić czas niekoniecznie (choć