jakich wypadkach może oficer obrażony bronić swej czci"</>. A rzecz szła po prostu o to, że w kasynie oficerskim przy ulicy Marszałkowskiej 26 grono zawodowych wojskowych zasiadło do kolacji; wśród nich był kapitan Jarecki i porucznik Głogowski, jego szwagier. Musieli mieć już dobrze w czubie, gdy się pokłócili, i kapitan, za przeproszeniem, "trzasnął szwagra w pysk". Ów nie namyślał się ani chwili, lecz "pod wpływem wzburzenia" wyciągnął rewolwer, z którego oddał trzy śmiertelne strzały.<br>Sąd wojskowy sądził go za zabójstwo, ale prokurator wnosił "o uwzględnienie okoliczności łagodzących". Znakomity obrońca Stanisław Szurlej dowodził, że "nie jest to zbrodnia, ale tragedia", gdyż czyn został