ją katedrą imienia Adama Mickiewicza, jeżeli damy im pieniądze, 10000 dolarów rocznie. Wtedy to była znaczna suma. Na pytanie, kto miałby wykładać, Simmons mówi, trochę nieśmiało, że oni mieliby kandydata: profesora Kridla. Ja na to, że znam i cenię Kridla, i zrobię, co można.<br> Bogaty uniwersytet amerykański nie wstydzi się zabiegać o subsydium ubogiego komunistycznego kraju! Ale katedry literatury polskiej nigdy w Ameryce nie było i oto ja, zdrajca, czyli kolaborant, mam okazję, żeby ją stworzyć - wbrew całej Polonii, która patriotycznie deklamowała, ale nigdy na taki czyn się nie zdobyła. I oczywiście moje nieczyste sumienie kolaboranta dodawało mi energii. Motywy, którymi