Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
panie.
- I widziałeś tego posłańca?
- Jako ciebie, panie, teraz, blisko, bliziusieńko. Tylko twarzy żem się nie dopatrzył, bo miał na łbie taki biały worek z dziurami na oczy i gębę.
- Cóż tam takiego opowiadał?
- Dużo, panie. O wszystkim. Choćby o szkle, o cudownościach, które robią co roku mistrzowie i które zabiera Gwardia, o wiecznych ogniach w głębi Gór Szklanych, co przy nich Uwegna stoi. I nauczał, panie, nauczał...
- Nie gadaj, stary, żeś się jeszcze czegoś chciał nauczyć.
- Ja? - Salot spojrzał na Dorona ze zdziwieniem. - Ja nic, panie. Ja już dziad jestem, po co mnie nauki, ale mądrości opowiadał, że ho, ho
panie.<br>- I widziałeś tego posłańca?<br>- Jako ciebie, panie, teraz, blisko, bliziusieńko. Tylko twarzy żem się nie dopatrzył, bo miał na łbie taki biały worek z dziurami na oczy i gębę.<br>- Cóż tam takiego opowiadał?<br>- Dużo, panie. O wszystkim. Choćby o szkle, o cudownościach, które robią co roku mistrzowie i które zabiera Gwardia, o wiecznych ogniach w głębi Gór Szklanych, co przy nich Uwegna stoi. I nauczał, panie, nauczał...<br>- Nie gadaj, stary, żeś się jeszcze czegoś chciał nauczyć.<br>- Ja? - Salot spojrzał na Dorona ze zdziwieniem. - Ja nic, panie. Ja już dziad jestem, po co mnie nauki, ale mądrości opowiadał, że ho, ho
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego