Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
Ale musiała wieść do morza (lub do tego, co szumiało
niby morze), bo właśnie tędy, jak korytarzem, biegł ku nim nieustający,
wyraźniejszy niż w jakimkolwiek innym miejscu szmer fal.

- Ale ciemno - szepnęła niespokojnie Ika. - Masz
zapałki?

- Mam.

- No to poświeć.

- Powoli... powoli. To trzeba przemyśleć.

W głosie Iki tym razem zabrzmiał taki ton, jaki miała jej mama, kiedy
na przykład bardzo się śpieszyła do miasta, a ojciec zasiadał właśnie
do gazety, nie słysząc, co się doń w ogóle mówi, zapominając o godzinie
wyjścia, o tym, co miał załatwić - i tak dalej, i tak dalej.

- Ty! - powiedziała. - Ty w końcu
kompletnie zbzikujesz
Ale musiała wieść do morza (lub do tego, co szumiało <br>niby morze), bo właśnie tędy, jak korytarzem, biegł ku nim nieustający, <br>wyraźniejszy niż w jakimkolwiek innym miejscu szmer fal.<br><br>- Ale ciemno - szepnęła niespokojnie Ika. - Masz <br>zapałki?<br><br>- Mam.<br><br>- No to poświeć.<br><br>- Powoli... powoli. To trzeba przemyśleć.<br><br>W głosie Iki tym razem zabrzmiał taki ton, jaki miała jej mama, kiedy <br>na przykład bardzo się śpieszyła do miasta, a ojciec zasiadał właśnie <br>do gazety, nie słysząc, co się doń w ogóle mówi, zapominając o godzinie <br>wyjścia, o tym, co miał załatwić - i tak dalej, i tak dalej.<br><br>- Ty! - powiedziała. - Ty w końcu <br>kompletnie zbzikujesz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego