jak podczas wesela w Kanie Galilejskiej nagle go zabrakło,<br>tu jednak cud okazał się niepotrzebny: puste butelki pozostały próżne, za to pełna flaszka przechodziła z rąk do rąk, piliśmy, przechylając szyjkę wprost do ust, a ja spostrzegłam, że Felek, choć wiedział, przypatruje mi się, jakby coś podejrzewał, a gdy znowu zabrzmiała muzyka z płyt, zawołałam:<br>- Panie proszą panów!<br>i podeszłam do Felka, objął mnie i już tańczyliśmy, tak jak po południu, kiedy jeszcze byłem Drzejkiem, i znów obejmowałam udami jego kolana, i znów czułam na brzuchu, chyba na wysokości pępka, bo Felek przerastał mnie pewnie o dwie głowy, to, co tak