muszę ominąć rynek. Nie potrafiłem sprecyzować, czego tak naprawdę szukam, w jakim kierunku mam iść, po co, chociaż nazajutrz, po przebudzeniu, przypomniałem sobie, że poszukiwałem drogi do jakiegoś Janowa. <br>Mijały senne popołudniowe godziny, a ja zataczałem coraz szersze kręgi wokół miasteczka, coraz bardziej, tak mi się wydawało, oddalałem się od zabudowań, i po kolejnym okrążeniu trafiałem z powrotem w to samo miejsce koło rynku. <br>Rynek zresztą przypominał stację kolejową. W środku znajdował się dziki, zaniedbany skwer, kamienice przypominały budynek dróżnika, samochody stały grzecznie zaparkowane w wyznaczonych miejscach. Tak samo rowery przy sklepach. Kiedy podszedłem bliżej, pod bramę kościoła farnego, okazało się