kawałek, gdzie powinni mówić po francusku. Trzeba znaleźć jakąś pompę...<br>Płynęłam wzdłuż wybrzeża na północ, nie za blisko, żeby się nie nadziać na mieliznę, i nie za daleko, żeby nie przeoczyć czegoś pożytecznego. Rozmaitych łodzi, jachtów, i statków plątało się dookoła dosyć dużo. Wreszcie ujrzałam coś w rodzaju portu, białe zabudowania i błyszczącą w słońcu cysternę. Wokół tego było gęściej, ale nie beznadziejnie. Spodziewałam się większego tłoku.<br>Nie wiedziałam, jak powinnam postępować, więc kołysząc się na łagodnych falach, czekałam około pół godziny, aż ujrzałam mały pasażerski jacht wpływający do tego portu i ustawiający się w jednym z basenów tak, jakby właśnie