znosić różnych rzeczy. - Tu pan Pociejak westchnął, po czym machnął ręką i położył się z powrotem.<br>To jego wystąpienie tak nas zdumiało, że zapanowało ogólne milczenie, aż wreszcie po chwili pan Wildermayer poradził dobrotliwie, żeby pociągnąć prześcieradło tak, <page nr=176> aby krótsze było od strony poduszki, która zasłoni lukę. Ale pan Pociejak żachnął się, zdenerwowany.<br>- Nie chcę. Właśnie niech drapie w pięty.<br>Już do końca wieczoru milczeliśmy zdumieni, dopiero długo po zgaszeniu światła powiedział Thomson jakby na dobranoc:<br>- No, no.<br>A na drugi dzień spotkałem pana Pociejaka na korytarzu, z laską, nie różniącego się niczym od spokojnego i łagodnego emeryta na długim spacerze. I