Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
Lecz w dwa dni później gnał poprzez miasto, przecinając smugi głosu, co z blaszanych megafonów zapowiadał nowe rzezie. Pędził na Pragę owładnięty uczuciem tęsknoty. Na schody wchodził już powoli i nie doszedł na trzecie piętro, do drzwi Anny Marii.
Wieczorem długo opierał czoło o chłodną szybę. Po drugiej stronie szkła zacinały powierzchnię ostre drobiny deszczu, później leniwie zbierały się w dużą kroplę i ściekały.
- W gruncie rzeczy dobrze - pocieszał się.
- Czemu się .martwisz? - spytała matka. - Czyżby znowu nieszczęście?
- Jakie nieszczęście? Z Anną Marią skończyłem... Okazało się, że to było sezonowe.
Mówił nieprawdę, :biorąc swoją chęć rychłego zapomnienia za rzecz łatwą do
Lecz w dwa dni później gnał poprzez miasto, przecinając smugi głosu, co z blaszanych megafonów zapowiadał nowe rzezie. Pędził na Pragę owładnięty uczuciem tęsknoty. Na schody wchodził już powoli i nie doszedł na trzecie piętro, do drzwi Anny Marii.<br>Wieczorem długo opierał czoło o chłodną szybę. Po drugiej stronie szkła zacinały powierzchnię ostre drobiny deszczu, później leniwie zbierały się w dużą kroplę i ściekały.<br>- W gruncie rzeczy dobrze - pocieszał się.<br>- Czemu się .martwisz? - spytała matka. - Czyżby znowu nieszczęście?<br>- Jakie nieszczęście? Z Anną Marią skończyłem... Okazało się, że to było sezonowe.<br>Mówił nieprawdę, :biorąc swoją chęć rychłego zapomnienia za rzecz łatwą do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego