w mrowiu tym dostrzega Polek jedną twarz, jeden szary kosmyk włosów, jedną wstążkę czerwoną. Polek przewraca się gwałtownie, krusząc słomę pod sobą. Jest już teraz zgubiony. Okno rozbiela się świtem. Coraz rzadziej ciurka w rynnach. Nagle, o takiej dziwnej godzinie, przychodzi gwałtowne, bolesne pragnienie uczynienia czegoś pięknego i wzniosłego. Polek zaciska więc mocno powieki i z zawziętym uporem szuka w pamięci słów, które by najmisterniej oddały to, co jest zwykle skryte wstydliwie na samym spodzie duszy.<br>Szumi las przy drodze,<br>Rośnie jagoda przy jagodzie Niedobrze. Jakoś koślawo i głupio. Polek wzdycha, przewraca się twarzą do ściany.<br>Piękny jest wieczór czerwcowy,<br>wspaniały