najgorszym prognozom, jak najczarniejszym informacjom pana Pytałowskiego, tutejszego speca od gór, któregośmy wywlekli z miasteczka, żeby albo (podług mojej chęci) pomógł nam trafić do Nie-Wiadomo-Gdzie, albo (podług skrytej nadziei Dziadzia i Smoka) przekonał nas o daremnościwyprawy i wyrokiem nadrzędnego niejako, bezstronnego arbitra nakazał odwrót.<br>Moje płonące uszy. Moje zaciśnięte w kułak ręce, skryte w kieszeniach, żeby nie spostrzegli jak się roztrzęsły.<br>Krew dudniąca w skroniach, miarowy wtór ich obojętnej (triumfalnej!), miłosiernej (grabarze!) wymiany zdań.<br>Dziadzio: - No to nic. No to fajnie. Warto było zobaczyć, ładne, nie?<br>- Smok: - I wiesz? Co to za wariat, ten motor, ty tylko posłuchaj, samo