w budce Karpińskiego.<br>- A można wiedzieć, do czego pan mego syna potrzebuje? - Trafia się posada. Dobra posada u jednych państwa na chłopca do koni, żeby jeździł z panienkami. Chłopak zwinny, sprytny, do tego ubrany przyzwoicie, więc go tam urządzę, bo mam w tym dworze znajomka. A ci państwo są bardzo zacni i forsy mają jak lodu. Będzie tam we wszystko opływał... Więc o szóstej, nie zapomnicie?<br>- Ależ... Jak tylko wróci, zaraz powtórzę. Weronka przyniosła lampę, ale ojciec burknął: - Zabierz... Oczy mnie bolą od tej kopciuchy.<br>I dalej siedział po ciemku, ściskając głowę oburącz. Myślał o tym, dlaczego Sosnowski chce właśnie Szczęsnego