Jakiś niewidoczny ruch panował w pokoju. <br><br>Zupełnie - jakby ktoś tak cicho, że prawie niedosłyszalnie, <br>kręcił się po nim, coś wnosił, coś wynosił, <br>wchodził i wychodził. <br><br>Otworzyłam oczy i zobaczyłam w przyćmionym świetle <br>nocnej lampki, że z jaskini pod progiem wychodzą dziesiątki <br>małych człowieczków. <br><br>Było ich tak wielu, że ze zdziwieniem zadałam sobie pytanie: <br>Jakim sposobem mogli się tam wszyscy pomieścić? A każdy <br>niósł na plecach jakieś zawiniątko. Jeden z nich <br>potknął się i upadł, zawiniątko rozwiązało <br>się i zobaczyłam, że były w nim same klejnoty: <br>złote, czerwone i zielone koraliki od krakowskiego kostiumu... <br><br><br>Patrzyłam na to obojętnie, bez strachu i bez wzruszenia