mężczyznę, którego kochasz (z wzajemnością!) i udane dzieci - było dla nas czymś oczywistym. Nie było marzeniem, a normą - po prostu tak powinno być. Potem jedna z nas "wpadła" tuż po maturze, musiała zrezygnować ze studiów i zamiast projektantki mody została księgową. Druga - w pracy sukcesy, zagraniczne wyjazdy, stypendia, zamożna i zadbana, ale "jakoś sobie nie może tego życia ułożyć" (czytaj: ani męża, ani dzieci). Trzecia ma wszystko w normie, czyli średnie - wyszła za mąż za spokojnego kolegę, pracę ma bez stresów, ale i bez perspektyw, a dzieci miłe, ale czasem ją denerwują, nie wiadomo, o co im chodzi. Czwarta trafiła na