sekcji sportowych i 700 dzieciaków, którym po każdym treningu rodzice muszą przywozić w baniakach wodę do mycia.<br>Zdaniem Porczyńskiego, wielką wartość pod nazwą Widzew pogrążyli wszyscy: działacze, sponsorzy i miejscy urzędnicy. - Chciałem, żebyśmy wspólnymi siłami ratowali klub-legendę, wizytówkę Łodzi. Oczekiwałem, że miasto, które nie chce współpracować z właścicielami spółki, zadeklaruje chociaż pomoc Towarzystwu. Przeliczyłem się.<br><br>Na razie Widzew wciąż gra, a spółka rządzi. Pesymiści twierdzą, że łatwo się nie podda. Kto wie, może po raz kolejny na scenie pojawi się stół, walizka i po burzliwych negocjacjach Widzew uzyska licencję na grę w lidze. A wtedy serial znowu ruszy z kopyta