smyczy. Usłyszeli pikanie. Staruszek chwycił się machinalnie za kieszeń, po czym wyjął komórkę.<br>- A dziękuję, córeczko, jak widzisz, działa! Choć nie we wszystkim się jeszcze orientuję. Co?... Zostajesz na drugą zmianę?... No dobrze, odbiorę. O piętnastej, tak? Dobrze, będę... Do wieczora!<br>Zamknął klapkę i zniknął za drzewami wraz z kręcącym zadkiem jamnikiem, który na odchodnym zdążył jeszcze obsikać krzak dzikich malin. Zaszeleściły drzewa, jemiołuszka albo też inna skrzydlata zwierzyna poderwała się do lotu. Zygmunt poczuł na twarzy silny podmuch; wiatr, szarpnąwszy wierzchołkami drzew, rozdarł prążkowaną fakturę nieba. Natychmiast przez niebieską dziurę rozlało się po dolince słońce. Zielony nurt rzeki rozczesywał wodorosty