Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 11.98
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
się właśnie stało. Stchórzyłem, pozostawiając niejakiego Ostapowicza w totalnej nieświadomości burzy, jaka się na jego temat rozegrała. Poczekałem, aż skończy obżerać się kaczką z grzybami i pozwoliłem mu łaskawie odejść z miejsca zdarzenia. Wsiadł do tramwaju i odjechał w niewiadomym kierunku, stając się właśnie bohaterem czegoś w rodzaju wiersza, którego żadną miarą nie można zapisać na papierze.
Długo, długo później, kiedy prawie już zapomniałem o tej kobiecie, doszło do spotkania kilku osobników, mających w życiorysie motyw ostapofreniczny. Dwóch było przede mną, trzeci to ja, czwarty zaś występował w tej chronologii zaraz po mnie. Gdy tylko zrozumieliśmy, co jest grane, cała kompania natychmiast
się właśnie stało. Stchórzyłem, pozostawiając niejakiego Ostapowicza w totalnej nieświadomości burzy, jaka się na jego temat rozegrała. Poczekałem, aż skończy obżerać się kaczką z grzybami i pozwoliłem mu łaskawie odejść z miejsca zdarzenia. Wsiadł do tramwaju i odjechał w niewiadomym kierunku, stając się właśnie bohaterem czegoś w rodzaju wiersza, którego żadną miarą nie można zapisać na papierze.<br>Długo, długo później, kiedy prawie już zapomniałem o tej kobiecie, doszło do spotkania kilku osobników, mających w życiorysie motyw &lt;orig&gt;ostapofreniczny&lt;/&gt;. Dwóch było przede mną, trzeci to ja, czwarty zaś występował w tej chronologii zaraz po mnie. Gdy tylko zrozumieliśmy, co jest grane, cała kompania natychmiast
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego