ogólna niewyraźność. Co mam robić? Idę na górę, kładę się i śpię. Przesypiam obiad, popołudnie, dopiero pod wieczór schodzę na podwórko, po którym ludzie chodzą raźno i przytomnie, zupełnie tak, jakby to nie miało nic do rzeczy, że ja przez parę godzin leżałem w odrętwieniu. Słońce jest czerwone, spocone i zadyszane po upalnym dniu. Bieży niecierpliwie jak koń do stajni ku swojej cowieczornej skrytce za wzgórzami. Siadam na ławce, świeży wietrzyk chłodzi mi czoło. Zakładam nogę na nogę, rozpieram się niedbale i jestem z siebie dosyć zadowolony. Czasem jakoś się tak utrafi w niedbałą pozę, że to niespodziewanie daje życzliwe poczucie