własne zdrowie. Ze wszystkich obejść dochodziło klepanie kos, nawet z<br>tych, gdzie dopalały się zgliszcza chałup, stodół, chlewów. Mieszało<br>się to klepanie z dalekimi wybuchami i trzaskającymi seriami<br>oddalającego się frontu jakby jego pożegnalne echo.<br> Po paru jednak dniach coś się nagle zacięło w tej frontowej maszynie,<br>zaczęło nadstawać, dostawać zadyszki, zaczęto zwozić coraz więcej<br>rannych żołnierzy autami, furmankami albo niesiono ich na noszach,<br>niektórzy o własnych siłach wracali, obszarpani, pokrwawieni, z<br>poobwiązywanymi głowami, piersiami, z rękami zawisłymi na bandażach,<br>niektórzy rozdziani z bluz, owinięci w nasiąknięte krwią strzępy<br>koszul, niektórzy wspierając się na kijach czy jeden na drugim, czy<br>dwóch