Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wokół ognia, czy stajemy przy piecu, bo zmarzliśmy... A potem, dzień po dniu, nie tyle wiem, ile wie mi się , że tuż po przekroczeniu progu należy dłońmi dotknąć pieca..."
Przypomniał mu się komunalny zapalacz latarni gazowych. Okiem samotnego dziecka obserwował zza firanki mężczyznę w granatowym drelichu, jak staje i głowę zadziera do graniastej lampy, i jak bambusową tyczką włącza, hen, hen, w górze gaz. Przez chwilę patrzy, jak światło nabiera mlecznej niebieskości, po czym - jakby grał w klasy - z płytki na płytkę, hop! po bruku... A kiedy ujrzy kostkę z ciemnego porfiru, wskoczy na nią dwiema stopami równocześnie. Nigdy inaczej. Bo
wokół ognia, czy stajemy przy piecu, bo zmarzliśmy... A potem, dzień po dniu, nie tyle wiem, &lt;hi rend="spaced"&gt;ile wie mi się&lt;/&gt; , że tuż po przekroczeniu progu należy dłońmi dotknąć pieca..." <br>Przypomniał mu się komunalny zapalacz latarni gazowych. Okiem samotnego dziecka obserwował zza firanki mężczyznę w granatowym drelichu, jak staje i głowę zadziera do graniastej lampy, i jak bambusową tyczką włącza, hen, hen, w górze gaz. Przez chwilę patrzy, jak światło nabiera mlecznej niebieskości, po czym - jakby grał w klasy - z płytki na płytkę, hop! po bruku... A kiedy ujrzy kostkę z ciemnego porfiru, wskoczy na nią dwiema stopami równocześnie. Nigdy inaczej. Bo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego