Przynieś z kuchni gorącej herbaty. Sabiny nie puszczaj tu. Zatelefonuj do Władka, niech przyjdzie zaraz. <br>Podreptał spełnić rozkazy. Po chwili, z filiżanką w ręce, telefonował: <br>- Czy Władzio? Chodźże, mój kochany, czym prędzej, matka prosi. Tak, do Marci, tak. Nie. Koniecznie prosi zaraz. <br>Pospieszył z herbatą do Róży. Leżała już swobodnie - zadziwiająco beztrosko. Przysunął mały stolik. utknął w miejscu, nie wiedząc, co dalej. Skrzywiła się, rzekła: <br>- No, jakże ja będę pić? Przecież nie usiądę sama. <br>Więc podskoczył i dźwignął ją do pozycji siedzącej. Potem, przerażony własnym zuchwalstwem, przycupnął na brzegu kanapy, zaczerpnął łyżeczką gorącego płynu, podał Róży do ust. Posłusznie, jak dziecko