Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Gazeta Lubuska
Nr: 06.15
Miejsce wydania: Zielona Góra
Rok: 2005
wypchnął na zewnątrz Bartosza i Agatę, a potem oni przewrócili się na schodkach. - Ja upadłem na nich, a że jestem ciężki, to może wtedy coś mu się stało. Tam leżą wielkie kamienie, może się uderzył - twierdzi ochroniarz.
Zakrwawiony czekał na pogotowie
Policję wezwał M. Grzebyta. - Przyjechali po kwadransie. Poprosiłem, aby zadzwonili po pogotowie, ale odmówili. Zadzwoniłem sam. Karetka przyjechała po 40 minutach. Zakrwawiony Bartosz stał przy płocie na jednej nodze, bo drugą miał złamaną - opowiada M. Grzebyta.
B. Szarejko trafił do szpitala przy Dekerta. Tam założyli mu gips i... kazali iść do domu.
- Nie zrobili mi innych badań, bo policjanci nie
wypchnął na zewnątrz Bartosza i Agatę, a potem oni przewrócili się na schodkach. - Ja upadłem na nich, a że jestem ciężki, to może wtedy coś mu się stało. Tam leżą wielkie kamienie, może się uderzył - twierdzi ochroniarz.<br>&lt;tit&gt;Zakrwawiony czekał na pogotowie&lt;/&gt;<br>Policję wezwał M. Grzebyta. - Przyjechali po kwadransie. Poprosiłem, aby zadzwonili po pogotowie, ale odmówili. Zadzwoniłem sam. Karetka przyjechała po 40 minutach. Zakrwawiony Bartosz stał przy płocie na jednej nodze, bo drugą miał złamaną - opowiada M. Grzebyta. <br>B. Szarejko trafił do szpitala przy Dekerta. Tam założyli mu gips i... kazali iść do domu. <br>- Nie zrobili mi innych badań, bo policjanci nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego