skóry, schował go i raz jeszcze patrząc z wysokości głazu na nieruchomą scenę, usiłował pojąć, co się tu właściwie stało. Wyglądało na to, że Regnar strzelał do robota, ale czy ów zaatakował jego albo Bennigsena? Czy <page nr=189> zresztą człowiek porażony amnezją mógłby się bronić przed jakimkolwiek atakiem? Widział, że nie rozstrzygnie zagadki, a miał jeszcze w perspektywie dalsze poszukiwania. Spojrzał znowu na zegarek: dochodziła piąta. Gdyby miał liczyć tylko na własny zapas tlenu, musiałby już wracać. Przyszło mu wówczas do głowy, że może przecież wykręcić butelki tlenowe z aparatu Regnara. Zdjął więc cały aparat z pleców trupa, stwierdził, że jedna butelka jest