Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
teraz słabe, porządku nie pilnują, a Dusie, wiadomo, bandyckie nasienie, za złoto albo za dolary własną matkę zakatrupią.
- Wielka strata, wyglądali mi na brydżystów. - Róża była niepocieszona, ale szybko zajęła się czymś innym, wróciła do pasjansa. I zaraz przerwała, aby wyjrzeć przez okno. Wzrokiem prawie weszła w szybę, tak ją zaintrygował gawron spacerujący wokół krzaka.
Hrehor odczekał stosownie. - No to jak będzie względem tego drewna, ułożymy się?
Następne zdziwienie Róży to czerwony blask, jakim zakrzyczało słońce i przez to napastliwa świetlistość izby, jakby w jasny dzień zaświecił reflektor przeciwlotniczy. Otworzyła usta. Hrehor dla niej nie istniał.
Jassmont nie spieszył się z
teraz słabe, porządku nie pilnują, a Dusie, wiadomo, bandyckie nasienie, za złoto albo za dolary własną matkę zakatrupią.<br>- Wielka strata, wyglądali mi na brydżystów. - Róża była niepocieszona, ale szybko zajęła się czymś innym, wróciła do pasjansa. I zaraz przerwała, aby wyjrzeć przez okno. Wzrokiem prawie weszła w szybę, tak ją zaintrygował gawron spacerujący wokół krzaka.<br>Hrehor odczekał stosownie. - No to jak będzie względem tego drewna, ułożymy się? <br>Następne zdziwienie Róży to czerwony blask, jakim zakrzyczało słońce i przez to napastliwa świetlistość izby, jakby w jasny dzień zaświecił reflektor przeciwlotniczy. Otworzyła usta. Hrehor dla niej nie istniał.<br>Jassmont nie spieszył się z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego