Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
dnia ryż, którego można dostać, ile się chce, dwa maluteńkie ugotowane kartofle, kawałek ryby i marynowaną cebulę. Oprócz ryżu wszystko oczywiście zimne.
Dziewczęta zagadują mnie na migi. Są ciekawskie, czasem wręcz zalotne. Patrzą, jak posługuję się pałeczkami, i zaśmiewają przedrzeźniając, czasem przynoszą mi koreańskie przyprawy - piekielnie ostre zielska, którymi się zajadam.
Czy w Polsce jecie ryż? Oczywiście, na gwiazdkę z mlekiem i śliwkami, no i z cukrem. Nie wierzą! Któregoś dnia przynoszę więc puszkę skondensowanego mleka (courtesy US Navy Base), cukier i suszone śliwki. Czarne oczy naszych dzierlatek otwierają się z niedowierzaniem. On to zje? On to przełknie? W momencie gdy
dnia ryż, którego można dostać, ile się chce, dwa maluteńkie ugotowane kartofle, kawałek ryby i marynowaną cebulę. Oprócz ryżu wszystko oczywiście zimne.<br> Dziewczęta zagadują mnie na migi. Są ciekawskie, czasem wręcz zalotne. Patrzą, jak posługuję się pałeczkami, i zaśmiewają przedrzeźniając, czasem przynoszą mi koreańskie przyprawy - piekielnie ostre zielska, którymi się zajadam.<br> Czy w Polsce jecie ryż? Oczywiście, na gwiazdkę z mlekiem i śliwkami, no i z cukrem. Nie wierzą! Któregoś dnia przynoszę więc puszkę skondensowanego mleka (courtesy US Navy Base), cukier i suszone śliwki. Czarne oczy naszych dzierlatek otwierają się z niedowierzaniem. On to zje? On to przełknie? W momencie gdy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego