musiałem się bronić, aby na nią nie patrzeć, a pachniała<br>niczym krzak jaśminu. Spytała, jak tam w szkole, ale zaraz roześmiała<br>się, och, przecież są wakacje, a jak mama, jak tata, czy przyjeżdża na<br>każdą niedzielę? Potem pogłaskała mnie po głowie. Za duże już masz<br>włosy, Piotrusiu. Przyjdź kiedy do zakładu, to cię mąż ostrzyże. Albo<br>nie, sama cię ostrzygę, chcesz? Powiedziałem, dziękuję, bo tak mi mama<br>zawsze kazała mówić, choć chłopaki przedrzeźniali mnie przez to,<br>dziękuję! dziękuję! Ty, dziękuję, nawróć krowy! A raczej wybąkałem.<br>Pragnąłem jednego, żeby już odeszła lub żeby ktoś nadszedł, z kim by<br>wdała się w rozmowę