Janie, tu o żadnej zapłacie nie może być mowy, dopomóc chlubie polskiej literatury to dla mnie wielki honor.<br>Jassmont nie nalegał. Podali sobie szybko dłonie, jak spiskowcy wymieniają hasła. Dłoń profesora była zaskakująco mocna, taka chłopska, z odciskami i ciepła. Przez to budząca zaufanie. Oczy wyrażały szczerą przyjaźń i zwykłe zakłopotanie kogoś, kto powiedział dużo, bo musiał to zrobić. Jassmont wracał tramwajem. Zapełnionym ledwie w połowie, mógł usiąść, ale wolał postać. Ktoś nucił w kącie ostatni szlagier, Maleńką tęsknotę. Plakaty reklamowe sieci sklepów Juliusa Meinla krzyczały z murów żółto-czarno-czerwoną okupacyjną egzotyką. Po chodniku, nadęty, kroczył rosły esaman w brunatnej