i na jego ustach pojawił się uśmiech. Znowu wypowiedział zaklęcie, a potem krzyknął:<br>- Gdy już skończycie się paść na łące, idźcie w stronę tamtego drzewa. Czeka was tam niespodzianka.<br>Bizbir dotarł nad rzekę. Widok stalowych wód, objętych porośniętymi brzegami, zawsze działał na niego przygnębiająco. Zarośniętą ścieżką między krzakami dotarł do zakola. Był tam już pochylony nad wodą Tymon.<br>- Jestem, Tymonie, tak jak obiecałem - odezwał się nieco zdyszanym głosem.<br>Wysoki, szczupły mężczyzna podniósł głowę i utkwił w przybyłym duże, ciemne oczy. Bizbir, ilekroć patrzył na chudą postać Tymona, przypominał sobie korzeń, który znalazł kiedyś na brzegu. Korzeń był pociemniały od wody, pozbawiony