zaprosiła mnie na obiad. No i oczywiście. Mieszkanie jeszcze nie posprzątane. Zupa się rozlała i wcale jej nie było, kotlety spaliły się na węgiel, a deser nie stanął. Madzia w wypiekach i ze łzami w oczach biegała z pokoju do kuchni i z powrotem, a mnie nie było jej wcale żal, przeciwnie, powiedziałem, że to jest skandal i że taka zabawa w dorosłych do niczego dobrego nie doprowadzi. Wyszedłem trzasnąwszy drzwiami. Cóż poradzę na to, że nienawidzę, gdy zabierają się do czegoś niefachowcy? To nie jest miłe, świeże i naiwne, jak powiada ciotka Szumska, ale obrzydliwe. I na to nic nie