Mogliby nawet pomyśleć o jakim wspólnym przedstawieniu, bo mama Artura, pani Zdzisia, pracuje w Domu Kultury, gdzie jest prawdziwa scena - i w tym miejscu Konrad faktycznie pękł, zasady swoje cisnął w kąt i postanowił, że idzie.<br>Nie bacząc na to, że ilekroć w życiu zapominał o swych zasadach, zawsze tego żałował.<br><br>10.<br><br>Nad piekarnię, na piętro, wchodziło się w intensywnym zapachu świeżego chleba, po schodach drewnianych, ciemnych i skrzypiących. Babcia wyjaśniła, że całe to piętro należy do Ogorzałków. Było to bardzo wzruszające przeżycie - oglądać wnętrze domu, w którym malutki, jasnowłosy i dzielny Maciek gramolił się kiedyś po schodach, tupał po korytarzach