nie wiedziałem o nim wtedy nawet tego, czy żyje),<br>i dlatego wyśliznąłem się z sypialni po capstrzyku ("Bóg jest tuż...") i sam w rozległym ogrodzie, czysty i niewinny, i uświęcony sakramentami pokuty i komunii świętej, do których przygotowywałem się sumiennie, rozważając wszystkie swoje przewinienia i grzechy, i wyznałem je, i żałowałem, że się ich dopuściłem, i przepraszałem za nie,<br>i teraz, samotny, domagałem się cudu, nalegałem na Pana Boga, aby dał mi znak, aby mnie oświecił, abym w gęstniejących ciemnościach esfahańskiej nocy ujrzał ognisty krzak,<br>i zanim go ujrzałem, usłyszałem (albo wydawało mi się, że słyszę) przemawiający do mnie głos Niewidzialnego