Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
amulety, ozdoby. Padali przed banem na twarz, dziękując za to, że zechciał przyjąć dary, i prosząc, by otoczył Uwegnę opieką w następnym roku. W czasie, gdy mistrzowie przebywali w Gorczem, warowni strzegącej stolicy Leśnych Gór, szklarscy czeladnicy sprzedawali swe dzieła bogatym mieszczanom i kupcom.
Teraz jednak cała krzątanina ucichła, handel zamarł, wszyscy bowiem wiedzieli, że po Szerszeniach spodziewać się można najgorszego.
Dabora szykowała się na nadejście Gwardii.
*
- Przyjmowałem zboże od pisarzy z Równin Hortelskich. Nigdy nie zdarzyło mi się pomylić przy nacinaniu liczebnych patyków i nikt nie mógł mi dorównać w rachunku na abaku - jęczał Rodam. - I na co mi to
amulety, ozdoby. Padali przed &lt;orig&gt;banem&lt;/&gt; na twarz, dziękując za to, że zechciał przyjąć dary, i prosząc, by otoczył Uwegnę opieką w następnym roku. W czasie, gdy mistrzowie przebywali w Gorczem, warowni strzegącej stolicy Leśnych Gór, szklarscy czeladnicy sprzedawali swe dzieła bogatym mieszczanom i kupcom.<br>Teraz jednak cała krzątanina ucichła, handel zamarł, wszyscy bowiem wiedzieli, że po Szerszeniach spodziewać się można najgorszego.<br>Dabora szykowała się na nadejście Gwardii.<br>*<br>- Przyjmowałem zboże od pisarzy z Równin Hortelskich. Nigdy nie zdarzyło mi się pomylić przy nacinaniu liczebnych patyków i nikt nie mógł mi dorównać w rachunku na abaku - jęczał Rodam. - I na co mi to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego