Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
przyjechała na wakacje Polina. Mały warkoczyk miała upięty w kok. Od razu wniosła do domu swoją nieokiełznaną wesołość, a gdy okręcała w kółko Fanny Abramownę albo pociągała Liowę za brodę, śmiała się zaraźliwie, ukazując w rozchylonych wilgotnych ustach swój krzywy ząbek.

Chodziłem za nią krok w krok jak urzeczony i zamęczałem pytaniaxni. Wiedziałem, że były niedorzeczne, ale nie opuszczała mnie myśl, że widzę Polinę po raz ostatni. Ach, Pola, Polina, jakie dziwne jest życie, że trzeba się ciągle z kimś rozstawać.

Gdy matka zawołała mnie na obiad, ciężko westchnąłem.

Polina spojrzała mi w oczy i musiała widać dostrzec w nich wielki
przyjechała na wakacje Polina. Mały warkoczyk miała upięty w kok. Od razu wniosła do domu swoją nieokiełznaną wesołość, a gdy okręcała w kółko Fanny Abramownę albo pociągała Liowę za brodę, śmiała się zaraźliwie, ukazując w rozchylonych wilgotnych ustach swój krzywy ząbek.<br><br>Chodziłem za nią krok w krok jak urzeczony i zamęczałem pytaniaxni. Wiedziałem, że były niedorzeczne, ale nie opuszczała mnie myśl, że widzę Polinę po raz ostatni. Ach, Pola, Polina, jakie dziwne jest życie, że trzeba się ciągle z kimś rozstawać.<br><br>Gdy matka zawołała mnie na obiad, ciężko westchnąłem.<br><br>Polina spojrzała mi w oczy i musiała widać dostrzec w nich wielki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego