unikała jej oczu. Cholera, myślała Yennefer, z trudem przywołując na twarz obojętny wyraz, ale się wrobiłam. W jakąż cholerną matnię wplątałam tę dziewczynę. Cholera, jak ja spojrzę wiedźminowi w oczy...<br><gap reason="sampling"><br><br> Dzieci uciszyły się, obsiadły starca ciasnym kołem. Słuchały. Zapadał zmrok. Przyjazne w dzień konopie, maliniak i rosnące opodal chałupy malwy zamieniły się nagle w niesamowity, ciemny bór. Co w nim szuści? Czy to mysz, czy straszny, płomiennooki elf? A może strzyga albo Baba Jaga, na dzieci zawzięta? Czy to wół w oborze tupie, czy to tętent bojowych koni okrutnych najeźdźców, znowu, jak przed stu laty, przekraczających Jarugę? Czy to lelek nad