Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
mi znowu Polina smagana szpicrutą po twarzy.

Matka uznała, że jestem już dość duży na to, żebym zaczął nabierać ogłady towarzyskiej. Postanowiła wykosztować się i zapisała mnie na komplety tańca w klubie polskim "Ogniwo". Czułem się nieszczególnie wśród obcych zupełnie ludzi, zwłaszcza że panienki uczęszczające na komplety pochodziły przeważnie z zamożnych domów i krzywo patrzyły na mój wytarty szkolny mundur. Jedna z nich zauważyła nawet, że pocą mi się ręce i że powinienem nosić skórkowe białe rękawiczki, tak jak inni chłopcy. Matka słyszeć nie chciała o takim wydatku. Wreszcie na interwencję ojca kupiła mi tanie niciane rękawiczki. Byłem fizycznie nad wiek
mi znowu Polina smagana szpicrutą po twarzy.<br><br>Matka uznała, że jestem już dość duży na to, żebym zaczął nabierać ogłady towarzyskiej. Postanowiła wykosztować się i zapisała mnie na komplety tańca w klubie polskim "Ogniwo". Czułem się nieszczególnie wśród obcych zupełnie ludzi, zwłaszcza że panienki uczęszczające na komplety pochodziły przeważnie z zamożnych domów i krzywo patrzyły na mój wytarty szkolny mundur. Jedna z nich zauważyła nawet, że pocą mi się ręce i że powinienem nosić skórkowe białe rękawiczki, tak jak inni chłopcy. Matka słyszeć nie chciała o takim wydatku. Wreszcie na interwencję ojca kupiła mi tanie niciane rękawiczki. Byłem fizycznie nad wiek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego