zdenerwowany, wbiegł do pokoju.<br>- Kasieńko! - jęknął rozpaczliwie zdławionym głosem. - Kasieńko, obudź się! Skarbie!...<br>I pchany potrzebą ekspiacji padł na kolana przy tapczanie. Wyrwana nagle ze snu, w którym kłębiły się razem ciemne zarośla, nie dopieczone gęsi i fruwające półmiski, Kasieńka usiadła w pościeli. Półprzytomnie spojrzała na Lesia i w jej zamroczonej snem świadomości błysnęło tylko jedno. Nie dopełniony obowiązek wykonania karczemnej awantury. Bez słowa, z ciężkim westchnieniem, zeszła z tapczanu, włożyła jeden ranny pantofel, na drugim bowiem Lesio klęczał, i potykając się nieco, udała się do kuchni po niezbędny rekwizyt. Lesio zastygł w przyjętej pozycji.<br>- Kasieńko!... - kwilił niepewnie. - Skarbie!...<br>Ujrzał powracającą