nie ma, i przychylności dla ludzi postronnych.<br>- Homo homini lupus - przyświadczył melancholijnie nieznajomy.<br>- A może troszeczkę smorodinówki? Sama nastawiałam zeszłego roku. Wędlinka jest dobra, domowa, ze swojego parsiuka.<br><gap reason="sampling"><br>- Pani Burbowa, co robić, on taki żółty i żółty. Oczy to nie przymierzając jak u wilka, zapadły się, świecą nieprzyjemnie.<br>- Pewnie ma zamulenie. Senesu pani dawała?<br>- Jakże, ciągle pije. Polek, dziecko ty nieszczęśliwe, wypij, tam w kubeczku koło ciebie stoi.<br>- Już nie mogę - szepnął Polek. Pani Burbowa, nie tracąc kontenansu, prowadziła energiczne śledztwo:<br>- A rozchodnik pani parzyła?<br>- Pił i rozchodnik, i czosnek, i herbatkę z jagód.<br>- Nic nie pomaga?<br>- Nie.<br>- Dziwne - rzekła pani