ale także ciotkę. Jej uczuciowy związek z chłopcem został zarysowany pięknie, ciepło, niezwykle. Aż było żal, że nie ma osobnego filmu o tych dwojgu. Wydawało mi się, że siedzi przede mną reżyser, na którego czekałam.<br>Zaczęły się zdjęcia. Po pięciu dniach wiedziałam już, że to nie będzie wielki film. Reżyser zanadto był ze mnie zadowolony. Aktor jest tak skonstruowany, że gra w filmie właściwie dla reżysera, który jest pierwszym widzem. Jeśli reżyser uważa, że wszystko idzie jak trzeba, nie szuka się innych, lepszych rozwiązań. A na planie "Kochanków..." dzień zdjęciowy zaczynał się od słów zachwytu, kończył okrzykiem entuzjazmu. Radosna twórczość ludzi, którzy