Dochodziło do grabieży i aktów przemocy. Do stolicy wkroczył na czele kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby ludzi &lt;name type="person"&gt;Guy Philippe&lt;/&gt;, dowódca haitańskiej rebelii, człowiek, który zmusił prezydenta do odejścia. Rebelianci objechali samochodami pałac prezydencki strzeżony przez zagranicznych żołnierzy. Haitańczycy, którzy dzień wcześniej byli gotowi umrzeć za &lt;name type="person"&gt;Aristide'a&lt;/&gt;, zgotowali im entuzjastyczne powitanie.<br>Jeszcze zanim &lt;name type="org"&gt;Rada Bezpieczeństwa&lt;/&gt; &lt;name type="org"&gt;ONZ&lt;/&gt; przyjęła rezolucję o wysłaniu na &lt;name type="place"&gt;Haiti&lt;/&gt; wielonarodowych sił pokojowych, które mają pomóc tutejszej policji w utrzymaniu porządku po dymisji &lt;name type="person"&gt;Aristide'a&lt;/&gt;, w nocy z niedzieli na poniedziałek dwoma samolotami wojskowymi przybyło do &lt;name type="place"&gt;Port-au-Prince&lt;/&gt; 200 marines (docelowo ma ich tu być około tysiąca). Wczoraj rano dołączyło do