jęczał, to coś mówił.<br>- Hasło - powtarzał - hasło... Szmeyc świnia, źle prowadził. Niech żyje Polska. - Wpatrywał się w ciemności przed sobą i wołał: - Nie tędy. Na prawo, ośle, na prawo! a potem pytał znękany: - Daleko jeszcze - Michał - jak myślisz, czy to jeszcze daleko?<br>Pani Barbara przyciskała go mocno do siebie i zanosiła się od płaczu. Na szczęście nikt nie słyszał, gdyż bryczka hałasowała, kałuże chlustały pod kołami, a deszcz i wiatr szlochały razem z nią.<br>Nazajutrz wuj Klemens nie wstał już z łóżka. Chorował trzy tygodnie na zapalenie płuc. Przywożono doktora, stawiano mu bańki i zwyczajne, i cięte, lecz nic już nie