No, dwa tysiące pięćset. No i koszty rozjazdów. Zgoda? No, rękę!<br>Dyzma półprzytomnie uścisnął drobną dłoń staruszka.<br>Ten, zaróżowiony i uśmiechnięty, nie przestając na chwilę szeplenić, wydobył ogromnych rozmiarów wieczne pióro, zapełnił karteluszek papieru kilkunastu wierszami drobnych okrągłych literek i podsunął Dyzmie do podpisu. Podczas zaś gdy "kochany pan Nikodem" zaopatrywał swoje nazwisko precyzyjnym a wielce skomplikowanym zakrętasem, Kunicki odliczył z pucołowatego pugilaresu kilkanaście szeleszczących banknotów.<br>- Oto pięć tysięcy zaliczki, służę uprzejmie, a teraz...<br>Zaczął omawiać wyjazd Dyzmy i inne związane z tym kwestie.<br><page nr=23> "No, stary Kunicki, niechże ci ktoś powie, że nie potrafisz załatwić swoich interesów!"<br>Istotnie Leon Kunicki słynął