I jakaś zżółkła pościel jezuicka.<br><br>W tej chmurze żółtej ma bladość jest piękna,<br>Oczy pełgają jak lustra szpitalne,<br>Ja się sadowię - i mówię tubalnie,<br>Wojskowo mówię do Zuzanny tak:<br><br>"Ty się, Zuzanno, zerwałaś ze stryczka,<br>Wierz memu znawstwu, bo ono nie kłamie...<br>Może ty miałaś skrzydełka u stóp,<br>I nad zapadnią uleciałaś na nich?<br><br>Bo ty, Zuzanno, zbiegłaś spod topora,<br>Jest w twych zakątkach woń zimnego potu...<br>Może tak gęsto zjeżył się twój włos<br>Że na twym włosie miecz się pogruchotał?<br><br>Ja wiem, Zuzanno, uciekłaś spod ściany,<br>Masz smugi ognia nad muszlami uszu,<br>Może twój oddech przedśmiertny jak wiatr<br>Drogi pocisków